Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/98

Ta strona została przepisana.

Romek poczuł się dumny z takiej kochanki tymbardziej, że otrzymany gryps był zwiastunem rychłego odzyskania wolności. — Taką wierną kochankę warto mieć! — myślał zadowolony w duchu.
Przybiegł też zaraz ten sam korytarzowy do kraty i pytał, czy nie dam odpowiedzi. — Ja znam dobrze twoją Felkę — chwalił się, — mieszkaliśmy w jednym domu razem. Nieraz bawiliśmy się w „tate-mame“.
— Dobra, dobra! — odparł Romek wcale nie będąc zadowolonym z tego zaszczytu, jaki mu przypadał. — Kiedy możesz gryps odpalić na wolności?
— Jak dozorca pójdzie na obiad to odpalę gryps. Możesz wierzyć „Brudnemu Felkowi“, że wszystko będzie w porządku! Co, czy naprawdę jeszcze nigdy nie słyszałeś o mnie?!
— Nie! Ale powiedz mi, kto podał rano ten „koks“ i „flejchy“?
— Jak ja ci „odpaliłem“, to źle?! — zawołał, zerkając zarazem pożądliwie na jego nowe bronzowe pantofle. Po zastanowieniu się zaś, dodał:
— Nieźle ci, co? Masz eleganckie „skoki“! Ale ja na twoim miejscu, chodziłbym we własnym ubraniu. Zawsze można „opylić“ i jest za co zagrać w sztosa. W worku, tak czy inaczej, mole zjedzą, jak ci wpakują kilka „wiosenek“.
— Ja dziś, lub jutro wyjdę na wolność — odparł Roman dumnie, — a w sztosa nie gram na wolności, tym bardziej w więzieniu.
— Nie, to nie! Ale mógłbyś mi zostawić te