Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/101

Ta strona została przepisana.

drzej własności i nie uczyniły im w niczem ujmy, owszem okryły jeszcze sławą „starego katarżana“.
Sam właściciel kawiarni, liczący sobie już osiem krzyżyków, był głośnym swego czasu bandytą i „pobytowym“ i często wspominał dawno minione dni, kiedy to przed pięćdziesięciu laty należał do groźnej „Zambrowskiej szajki“, co grasowała w Grodzieńszczyźnie i sąsiednich guberniach. Lubił nieraz opowiadać, jak to „strażnictwo“ było bezsilne wobec ich śmiałych napadów w biały dzień, na folwarki, probostwa i przejezdnych pod mądrem przewodnictwem Gardziejewa. Banda jego liczyła niekiedy do pięciuset członków i długi czas była nieuchwytna, ponieważ jej członkowie mieszkali po wsiach i miasteczkach, jako kupcy, osadnicy, lub ukrywając się pod przebraniem, jako żydzi „chasydzi“, których policja rosyjska nie podejrzewała o udział w szajkach bandyckich. Sprzedajność policji ułatwiała jeszcze sytuację, dobrze więc było żyć, dopóki nie przybył tam policmajster Polak i nie wystąpił heroicznie do walki z bandytyzmem w obronie obywateli Polaków, którzy najczęściej byli teroryzowani przez ową bandę. W krótkim czasie też banda została zlikwidowana, a on, obecny właściciel restauracji, powędrował wraz z innymi na Sybir, skąd dopiero po trzydziestu latach wrócił do swych kamratów z Nalewek i Nowolipek, by na stare lata odpocząć i wspominać ciężkie minione dni katorgi. To też w gronie kryminali-