Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/141

Ta strona została przepisana.

drugiego pokoju, zabierając ze sobą Różę.
— Powiedz mi, czy kto wie, że mieszkasz… w Warszawie na „lipę“, bo wiesz, gdy cię ujrzałem, zlękłem się trochę. Mówili, że ci dali „gimzę“[1] w Rosji, a tu widzę cię we własnej osobie — szeptał prezes, kiedy przechodzili korytarzem, do sąsiedniego pokoju.
Musieli zatrzymać się chwilę, Róża bowiem zmieniła nagle zdanie i pożegnawszy się z prezesem, opuściła mieszkanie, tłumacząc się wzrastającym bólem głowy.
Przeszli do pustego pokoju oświetlonego podobną, jak w „sali“ obrad, nędzną lampką i usiadłszy na wyplatanych krzesłach, pod oknem, zaczęli ożywioną rozmowę.
— Przedewszystkiem, pamiętaj! nie „wyklep“ mego nazwiska prawdziwego, nazywam się tutaj Dawid Bresler, przezwisko „Nachalnik“. Już nawet cztery lata „odleżałem“ na to nazwisko. Wiem o tem, że jestem poszukiwany przez policję niemiecką, bo uciekłem z „Tegel“ w Berlinie. miałem tam piętnaście lat. Pamiętaj nie mów nikomu, bo może mnie kto „zakapować“ i byłbym zgubiony. Polska wydałaby mnie, a tam, u tych „szwabów“, to wiesz — mogiła… A co z tobą się stało, że przestałeś kraść, a zostałeś alfonsem?

— Słuchaj, mój przyjacielu — opowiadał

  1. Śmierć przez rozstrzelanie.