Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/152

Ta strona została przepisana.

Po tych słowach wyszedł z pokoju, nie oglądając się.
Róża leżała w niedbałej pozie, oparta na łokciu, a oczy jej śwoeciły złowrogim blaskiem; wyraz mściwości wybił się na jej twarzy na moment i zgasł tak prędko, jak nagle się ukazał. Dawid zdołał jednak pochwycić go i przeraził sie na chwilę, ale widząc znowu uśmiechnięte usta kochanki, uspokoił się, nie przestał jednak jej ciekawie obserwować.
— Ładny „alfons“ z ciebie bedzie… jak tylko zobaczyłeś u mnie gościa, mało go nie zjadłeś. Chodź-no, mój ukochany, bliżej, powiem ci, kto to był, to nie będziesz się złościł.
— A któż to był? — zaciekawił się.
Róża usiadła na łóżku.
— Żebyś ty wiedział, kto to był, to byś go nie wyganiał.
— A może to był ten, który ci pomoże „Mesjasza“ urodzić? — żartował już.
Róża zachowała jednak poważną minę.
— Posłuchaj, a będziesz żałował swej gwałtowności. Widzisz, to był syn bankiera, którego zapoznałam wczoraj na Nowym Świecie. Zakochał się we mnie, jak wiesz, to potrafię was brać, o ile mi tylko o to chodzi — kokieteryjnie przekręciła główkę i mrugnęła okiem — przyprowadziłam go tu i dowiedziałam się wszystkiego, co potrzeba. Można go będzie „obrobić“ na wielką sumę. Pójdę do niego na jedną noc i „odciski“ kluczy napewno ci przyniosę.