Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/176

Ta strona została przepisana.

świadomości z coraz większą natarczywością. W pewnej chwili przypomniała mu się zaciszna, spokojna cela nr. 17, łóżko z materacem i pościelą. I na moment zapragnął znaleźć się tam zpowrotem.
Zaraz jednak otrząsnął się z tej zachcianki.
— Wolę włóczyć się po ulicy, jak bezdomny pies, niż być tam — myślał.
Dziwnem zrządzeniem, w tej właśnie chwili, kiedy porównywał się do bezdomnego psa, z za węgła domu wyskoczył czarny, chudy pies i skulony, z ogonem podwiniętym pod siebie, skowycząc żałośnie, biegł prosto w stronę Izaaka. Poznając instynktem towarzysza niedoli, zatrzymał się przy nim, obwąchał uważnie, szczeknął kilka razy i położył się wreszcie u nóg człowieka, ciężko oddychając po męczącym biegu.
Pies wyglądał na kompletnie zagłodzonego, Izaak więc wyjął z kieszeni kawałek chleba i kiełbasy, które zabrał z kawiarni i podał je psu, na co ten rzucił się żarłocznie i za chwilę pożarł całą porcję, stając się odrazu weselszym. Skoczył mu do twarzy, liżąc ją, szczekał już daleko głośniej i żwawiej i kręcił się dokoła swego przygodnego opiekuna.
Węzeł porozumienia i przyjaźni został stosunkowo łatwo zawarty. Okazało się, że nędzarze: człowiek i zwierzę zrozumieli się bardzo szybko. Grad jakoś przestał padać, ulice opustoszały ze względu na późną godzinę; było już dobrze po jedenastej.
Izaak ruszył naprzód, a pies powlókł się za nim krok w krok. Z za rogu ulicy ukazała się nagle sylwetka „szucmana“. Człowiek uchylił lekko czapki i spróbował prześlizgnąć się mimo, ale został przytrzymany za ramię. Pies warknął groźnie.
Z pośród omrożonych wąsów „szucmana“ wydostał się nagle charkot urągliwych, gniewnych słów, któremi zwracał uwagę spóźnionego, podejrzanie obdartego wędrowca, że czas najwyższy udać się do domu.
Machinalnie, bez słowa protestu, ku widocznemu