Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/18

Ta strona została przepisana.

pieniądze, które pozostały po ciotce — a było tego bardzo niewiele — i żyłam z dnia na dzień…
— Wreszcie stało się to, co się zwykle dzieje z takiemi… sierotami, jak ja! Poznałam pewnego młodego chłopca i zwierzyłam mu się z mego położenia. Obiecał mi pomoc, zapewniając, że matka jego zaopiekuje się mną. I rzeczywiście stało się, jak mówił. Ta jego rzekoma matka zaopiekowała się mną na dobre, bo zaraz pierwszej nocy zaprowadziła mnie do swej znajomej, na ulicę Wołyńską i tam już zostałam pod „troskliwą“ opieką swej nowej chlebodawczyni. Musiałam robić, co mi kazali, chcąc się utrzymać przy życiu. Z początku chciałam sobie życie odebrać, ale pomału zaczęłam godzić się z losem.
— Byłam tam rok czasu, było nas pięć dziewcząt, a ja musiałam najwięcej „pracować“, bo każdy gość przeważnie mnie wybierał.
— Pewnego dnia przyszedł jakiś przystojny mężczyzna i — jak mnie zapewniał — zakochał się we mnie. Zabrał mnie z tego przeklętego domu. Zna pan zapewne ten „dom“ na Wołyńskiej? Gospodyni jego, a moja opiekunka jest znaną osobą w Warszawie zarówno ze swego „interesu“ świetnie prosperującego, jak i z powodu swej wymagalności względem swoich pensjonarek.
— Nie chciała mnie puścić, bo twierdziła, żem jeszcze nie odrobiła tych pieniędzy, które ona na mnie wydała. Wtedy mój kochanek dał dwieście dolarów odstępnego,