Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/187

Ta strona została przepisana.

tości. Najpierw workami zatkał szczelnie małe, zakratowane okienko, czyniąc to po ciemku i dopiero po tem zabezpieczeniu się zaświecił lampką na dłużej i skierował jej światło na swego towarzysza.
Izaak był blady jak trup, choć starał się zapanować nad sobą. „Szkop“ pogardliwie się skrzywił i rozkazującym tonem tłumaczył, co ma robić. Nie był to już ten przyjaciel, co go nakarmił i uratował od zagłady, teraz wydał mu się groźnym i bezwzględnym władcą jego osoby i woli.
„Szkop“ pokazał mu, jak ma wyjąć ze ściany cegły i jak ma potem kopać otwór w górę. Kładł nacisk na to, by cicho pracować, udzielił ostatnich wskazówek, wskazał jeszcze raz kierunek podkopu i zapewnił, że jutro o tej porze oni się zjawią i zrobią resztę.
Objaśnił użycie narzędzi przyniesionych i zapytał go wreszcie, czy dać rewolwer.
Izaak, bliski płaczu, odmówił przyjęcia broni.
— Tchórz go oblatuje — pomyślał „Szkop“ i zagadnął jeszcze:
— A jakby cię złapali, nie wydasz mnie? Wiesz przecież, jestem twoim przyjacielem i chcę, żebyś zarobił.
— Nie, bądź spokojny! — zapewniał niepewnym tonem Izaak.
Podali sobie ręce i „Szkop“ opuścił pownicę, zamykając go od zewnątrz, tak, że sam właściciel piwnicy, sprawdzając zamknięcie, nie byłby w stanie stwierdzić nic podejrzanego. Ostrożnie wymknął się na ulicę, gdzie już czekali na niego dwaj wspólnicy.
— No i co? — zapytali razem.
— W porządku, kret już tam ryje! — odparł wesoło — chociaż myślę, że prędzej nadawałby się na tchórza, jak na kret… zamknięty, z nudów będzie rył, to się może i dokopie.
Wspólnicy roześmieli się i cała trójka taksówką udała się na całonocną hulankę.
Izaak stał chwilę nieruchomo, rozglądał się po piwnicy przy świetle małej lampki, nadsłuchiwał