Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/207

Ta strona została przepisana.

przypomniał mu się ten straszny sen dzisiejszy i dreszcze go przeszły, lecz jakiś kusiciel wewnętrzny szeptał mu do ucha:
— Co tam sny! głupstwo; nie tchórz, gdy już jesteś blisko celu. Wstyd, żeby złodziej był tchórzem podszyty. Sen zresztą już się sprawdził: ci żandarmi, których spotkałeś, „to chłopi“; groziło ci niebezpieczeństwo, lecz minęło i nic ci się złego nie stało.
Wtem usłyszał skrzypienie wozu, wstał i zaczął przyglądać się: oto wreszcie wyruszył wóz z podwórza „jego“ chałupy. Przypadł do ziemi i obserwował z natężeniem: ile tam osób siedzi na tej furmance?
Chłop, który powoził, uderzył konia batem i wóz potoczył się szybko. Josek położył się w miedzy, aby go nie zauważyli, Na wozie było sześć osób: trzy kobiety i trzech mężczyzn — tak mu się przynajmniej zdawało.
Ten, co trzymał lejce, był olbrzymim, ponurym i bardzo silnym chłopem: zapewne sam gospodarz. Josek pomyślał sobie, że dobrze się stało, iż ten „grojse“ chłop oddalił się i że wszystko zdaje się dobrze składać.
Wstał, przeciągnął się i ruszył bliżej ku zabudowaniu. Wkrótce znalazł się tuż przed samym gankiem. Wystarczyło przeleźć przez płot… Nie widział żywej duszy; wyglądało tak, jakgdyby wszyscy przed nim pouciekali. Ale coś mu serce zaczęło się tłuc, mocniej, jak zwykle: widzi już przez szparę w parkanie drzwi do sieni. Lecz coś się w nim odzywa, jakby głos ostrzegawczy.
— Josek, ostrożnie, zdaje się, że źle będzie z tobą, wróć się, dopóki cię nikt nie zauważył.
Odrazu jakgdyby dla dodania otuchy, stanęło mu przed oczami blaszane pudełko od herbaty, a w niem pełno złotych dziesięciorublówek i te papierowe sturublówki. Zdecydował się.
Jednym susem przesadził parkan, obejrzał się na wszystkie strony i ruszył, skradając się powoli, do drzwi, zamkniętych na patyk. Roztworzył je i wszedł