Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/52

Ta strona została przepisana.

Dawid przyglądał mu się teraz z natężeniem i stwierdził, że rzeczywiście to był „Felek Smok“, poznał go, przypomniał sobie: widział go w Berlinie, trzeba mu to przypomnieć — myślał. „Nigdy bym me uwierzył, że „Smok“ tak kiepsko stoi, tak marnie wygląda… tak, to jest koniec marny złodziejskiego życia… albo umiera w więzieniu, jak go gdzie nie zabiją, albo zdycha w nędzy, z nadmiaru użycia kobiet i alkoholu… i mnie, taki koniec czeka, jak nie gorszy jeszcze… to napewno mało lepszy, jeżeli nie rzucę ten przekuty „chleb“. I dalej rozważał na na prędce: „Skąd ten człowiek doszedł do tej ruiny, on, co miał dwa domy trzypiętrowe w Odesie, że teraz dogorywa w tej cuchnącej melinie?“ — a kiedy chory uspokoił się, zagadnął go:
— Co, nie poznajesz mnie? Coprawda byłem wtedy „mikrus“[1] — pamiętasz, w Berlinie na „melinie“ u Zelmana „Kozy“? Ja byłem z wami… Zelman, wziął mnie na ten „kaber“[2] w tym kantorze na Minestrasse, bo tam trzeba było „mikrusa“.

— A, tak, tak, przypominam sobie… to ty byłeś — zgodził się suchotnik — ja wtedy już mówiłem Zelmanowi, że z ciebie będzie dobry „Urke“ i nie omyliłem się. No teraz jestem przekonany, że niesłusznie podejrzewałem cię — rozumiesz mnie,

  1. chłopiec.
  2. włamanie przez otwór w murze.