Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/101

Ta strona została przepisana.

— O, już oddawna. Ale chodźno bliżej, siadaj na łóżku.
Znów zmierzyli się wzrokiem.
— Źle wyglądasz. Gdyby nie twoje duże, czarna ©czy, nie poznałbym cię „Lipa“.
„Lipa“ usiadł i rozglądał się po pokoju.
Stary uśmiechnął się smutno.
— Jak podoba ci się mój pałac?... Mieszkam, jak w raju. Patrz, nawet kraty kazałem wmurować sobie w małe okienko.
— Poco ci to?
— Tak sobie. Z tego świata już nie chcę korzystać.
— Źle robisz jednak, że tak zaniedbujesz się.Wyglądasz strasznie, przyjacielu.
— Dobrze mi tak, jak jest. Długo już i tak nie wytrzymam. „Zakituję“ lada dzień i chcę się przyzwyczaić do grobu.
— Ten sam filozof z ciebie, co dawniej, — zauważył „Lipa“.
— Tak. Tylko w innym kierunku, przyjacielu.
„Lipa“ pokiwał współczująco głową. Stary zauważył to i zawołał:
— Tylko nie lituj się, proszę, nade mną. Żyję, jak chcę i nikomu nic do tego. Człowiek, który złego nie czynił, nie potrafi odróżnić dobrego od złego. Dobre uczynki może spełniać tylko taki człowiek, który wpierw czynił źle. Ja dwojako już próbowałem, dlatego jestem zadowolony z mojego losu i nie narzekam.
— To ci dobrze, jeżeli tak się zapatrujesz na życie.
— A tobie źle?
— Bardzo źle... — odparł smutno Lipa.
Stary przytaknął głową i rzekł:
— Słyszałem... „Klawv Janek“ chce cię uhonorować i zostać twoim zięciem. Wszystkiemu sam jesteś