Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/103

Ta strona została przepisana.

kła z „Klawym“. Wstydzi się już własnego ojca, opuściła mnie z własnej woli.
Stary uspokojony pokiwał głową i odezwał się z zadowoleniem:
— Ładna córka! Życzę wszystkim złodziejom takie przyzwoite dzieci.
— Ale od własnego ojca uciekać! — krzyknął „Lipa“.
— Od takiego ojca, jak ty, to nie szkodzi.
— Zwariowałeś!
— Na razie, nie. Jak widzę, masz porządną córkę. Ręczę, że jeżeli nie zepsuła się w twoim otoczeniu to gdzie indziej na pewne się to nie stanie.
— Ale piękna i młoda dziewczyna osamtniona, bez opieki?
— Kto nie ma złych skłonności, nie potrzebuje opieki nad sobą, ale złemu i opieka nie pomoże.
— Jak tak rozumujesz, to się już nie dogadamy, — obraził się „Lipa“.
— Porozumiemy się, brachu — nie jest jeszcze tak źle. Moja rada jest taka: zmykaj z Warszawy, póki czas, a córka — jak zobaczy, że zerwałeś z tym światem — sama wróci do ciebie.
— Już kilka dni upłynęło, jak jej nie ma. Oszaleję chyba. Bez niej życie nie przedstawia dla mnie żadnej wartości.
— Forsy dużo miała ze sobą?
— Właśnie o to chodzi, że nie miała ani grosza. Nie rozumiem, jak można sobie poradzić, nie mając wcale gotówki.
— Uczciwi ludzie nigdy nie mają forsy, a jednak żyją, — odparł Herszek.
— Dowiedziałem się nawet poufną drogą, że została aresztowana podczas obławy i co mnie najbardziej dziwi, została natychmiast zwolniona.