Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/106

Ta strona została przepisana.

o dawnych czasach. Kiedyś prędzej „zarabialiśmy“ rubla, niż cesarz go wybił. Pamiętasz ten „kaber“, który razem rozpruliśmy w Moskwie?
— Owszem, pamiętam. To wszystko było dawniej.
— Tak, tak, dawniej, bardzo dawno… A czym jestem dziś? żywym trupem. Ale wiesz co, „Lipa“, żałuję z całego serca, że zostałem przestępcą. Nie opłacało się...
— Jak dla kogo, — uśmiechnął się „Lipa“.
— Dla nikogo, — uniósł się stary, przybierając kaznodziejski ton. — Wszystko zło należy wykorzenić ze świata. Na pierwszy ogień trzeba wziąć tych, którzy dostali się na wysokie stanowiska społeczne i zmuszali innych do popełniania przestępstw.
— Kogo masz na myśli? — zawołał „Lipa“.
— Jeszcze się nie domyślasz? Wszystkich pasibrzuchów, kapitalistów i fabrykantów. Oni są winni, że istnieją bezrobotni, złodzieje, przestępcy i więzienia. Kto, jak nie oni, fabrykują armaty, karabiny, bomby i gazy trujące? Kto wywołuje wojny i inne nieszczęścia? Kto szczuje jednych na drugich, by się mordowali nawzajem, podczas gdy oni opływają w rozkosze? — Wierz mi, „Lipa“, gdyby nie ci wszyscy kombinatorzy, istny rai byłby na ziemi.
„Lipa“, widząc, że zanosi się na dłuższą rozmowę, wyciągnął rękę na pożegnanie.
— Bywaj zdrów, przyjacielu, muszę już iść.
Stary niechętnie podał mu wychudłą rękę; w oczach jego zabłysły łzy.
— Idź z Bogiem. Tylko jedną prośbę mam do ciebie, przyjacielu: jak się spotkamy na tamtym świecie, nie „przypucuj“ się, że byłeś moim kolegą...
Roześmiał się z goryczą i dodał:
— A wiesz dlaczego, kochany brachu? Dlatego, że ci wszyscy, co na tym świecie uchodzą za wielkich