Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/109

Ta strona została przepisana.

Przekonany, że „pana nie ma w domu“ przystąpił bez namysłu do dzieła Rozpoczął już śmielej badać obiekt swego zainteresowania.
Silny mróz popędzał go i naglił, by nie próżnował. „Łysy“ jakby na złość oświetlał willę i kłuł promieniami prosto w twarz. Postanowił jednak dłużej nie czekać, aż go „łysy“ „zakapuje“. Zręcznym ruchem „skluczył“ drzwi, prowadzące do długiego korytarza.
Chwila niepewności, po czym wsunął się śmiało po schodach na górę. Przydał się teraz księżyc, który wylazł z kryjówki i oświetlił ciemny korytarz. Elektrycznej lampki, bez której „ludzie nocy“ nie mogą się obejść, nie miał tym razem do dyspozycji. Po omacku pchnął pierwsze drzwi, wiodące do jednego z pokojów.
Stanął od razu jak wryty. Młoda dziewczyna siedziała w pozycji półleżącej na łóżku, czytając książkę. Wybałuszyła parę zdziwionych oczu i miękkim głosem rzekła: Pan się widać pomylił.
Janek momentalnie zorientował się w sytuacji.
— Owszem, pomyliłem się. Bardzo przepraszam, że przeszkodziłem; mieszkam w drugim pokoju.
Tym się sam zasypał: przez ścianę mieszkała koleżanka dziewczyny. Dom ten mieścił internat dla niezamożnych studentek.
Studentka odrzuciła książkę i skoczyła na równe nogi.
— Co pan za jeden?...
— Ja ja... — wybełkotał Janek, pokazując jej palcem usta, by milczała.
Dziewczyna stała przestraszona i zdziwiona zarazem. Jego przedziwne zachowanie się odniosło ten skutek, że pary z ust nie wypuściła. Janek wykorzystując ten moment, cofał się w tył. Pewny uśmie-