Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/118

Ta strona została przepisana.

Nawalił nam forsę i zwiał zagranicę. Nie ma za kim się uganiać, moja panno.
Aniela zrobiła krok naprzód, nie wiedząc, jak postąpić. Wtem nadjechał tramwaj. Kilku pasażerów wysiadło a inni zajęli ich miejsca. Oczy Anieli utkwiły w jednym punkcie. Prędkim krokiem wsiadła do tramwaju, który ruszył z miejsca. Antek i Felek wskoczyli za nią.
Tramwaj był wypchany pasażerami. Antek i Felek obserwowali Anielę, która ze swej strony stała, jakby wpatrzona w kogoś. Skamienieli ze zdziwienia, gdy ujrzeli przed sobą „Klawego Janka“, czytającego gazete.
Oczy wszystkich czworga wreszcie zetknęły się. Antek przywitał oczami Anielę. Wspólnicy zmieszani i zadowoleni zarazem, że nareszcie przycupnęli go starali się nie stracić go z oka. Wiedzieli dobrze, że tu nie jest miejsce na porachunki.
Przy najbliższym przystanku pierwszy wysiadł Janek. Aniela zawahała się, jednak wysiadła ze wspólnikami, którzy podążyli pośpiesznie za Jankiem.
Janek zatrzymał się na rogu ulicy i oczekiwał na Anielę, która pierwsza wyciągnęła do mego rękę. Pocałował ją z uszanowaniem i dłuższą chwilę wzruszeni spoglądali na siebie milcząco. Tylko ich oczy przekomarzały się ze sobą.
Antek i Felek czuwali w odległości i nie śmieli przeszkodzić zakochanym. Nie mieli teraz odwagi przystąpić do herszta z pretensjami. Janek kroczył spokojnie obok Anieli i nie zwracał wcale uwagi na tropiących go kolegów.
— Czemu „nabziałeś“? — szturchnął Felek Antka. Zatrzymaj go!...
— A ty się go boisz?
— Ja przecież na niego nie wyjadałem. — odparł Felek. — Wiedziałem, że „Klawy“ nie nawali.