Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/119

Ta strona została przepisana.

Antek spojrzał groźnie na Felka.
— Chcesz znowu dostać w nos?
Janek zauważył, jak wspólnicy kłócą się ze sobą; więc przystanął i zawołał:
— A wy, co się wleczecie za mną? Jeszcze żyję.
Obaj spojrzeli na siebie w milczeniu. Struchleli na widok bladej twarzy „prowidera“.
Janek głośno się roześmiał.
— Chodźde-no bliżej.
Groźny Antek pierwszy z uszanowaniem wyciągnął rękę. Felek to samo uczynił.
— Mam z wami coś ważnego do pomówienia.
— Właśnie, — odparł nieśmiało Felek.
— Teraz idźcie do wielkiej cholery — zawołał Janek. — Gdzie chcecie się ze mną spotkać?
— A teraz nie można? — nabrał odwagi Antek.
— Załatwimy teraz — przysunął się bliżej Felek. — Szukamy cię już dość długo.
— Nie pali się — odparł Janek zdecydowanym głosem. — Dziś o dziewiątej wieczór, gdzie chcecie, abym się stawił?
Wspólnicy zamienili ze sobą spojrzenia.
— Czy to prawda, co „Lipa“ nam powiedział o zgubie forsy?
— Teraz na ulicy nic nie powiem — odparł Janek dumnie. — Mam teraz do omówienia ważniejsze sprawy, — uśmiechnął się do Anieli, która udawała, że patrzy w wystawowe okno.
— Upasłeś się, to trudno — zawołał urażony Antek.
— Szkoda czasu! — zawołał Janek i zbliżył się do Anieli.
— Najlepiej będzie na Pradze — wołał za nim Antek. — Wiesz już u kogo...
— Dobra! — rzucił Janek nie obejrzawszy się