Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/124

Ta strona została przepisana.

Aniela odparła poważnie:
— Wszystko zależy jak, gdzie, kiedy i z kim.
Janek silnie podniecony zaczął biegać po pokoju. Zmagały się w nim złe duchy. Podejrzewał, że ona go prowokuje. W jego przestępczej głowie nie mogło pomieścić się, aby kobieta, która szczerze kocha, tak mogła się drożyć.
Zbliżył się do niej i siłą porwał w objęcia. Obsypywał jej twarz i oczy płomiennymi pocałunkami. Aniela jednak okazała się silniejsza, niż sobie wyobrażał. Pchnęła go tak silnie od siebie, że zatoczył się pod ścianę.
Janek stał dłuższą chwilę zmieszany i przyglądał się jej to z zachwytem, to ze zdziwieniem. Zrobił krok naprzód, chwycił karafkę z wodą i wylał całą jej zawartość sobie na głowę.
Aniela wybuchnęła śmiechem.
— Drwisz z mojej uczciwości? — zawołał urażony. — Nie graj mi na nerwach.
Aniela zbliżyła się do Janka. Wzięła jego głowę w swoje ręce i rzekła przytulnie:
— Co za duże nieokiełznane dziecko? Niech się uspokoi.
— Ach, gdybyś nie była córką złodzieja...
— Coby wtedy było?...
— Gwałtem bym cię wziął!...
Aniela urażona zawołała:
— Nie życzę sobie, byś w taki sposób przemawiał do mnie. Zapominasz się Janku.
— Daruj kochana! Nie moja wina. Złodziejska zepsuta krew zagrała we mnie...
Nawpół uspokojony wziął delikatnie jej rękę w swoją dłoń i okrył pocałunkami.
— Masz rację. Moja wolność jest niepewna. Kto wie, czy nie czekają już za drzwiami, by mnie zakuć