Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/129

Ta strona została przepisana.

na całym świecie złodziejskim. Był to swego rodzaju oryginał...
Wybiła godzina szósta. Na dźwięk zegara, obecni w melinie zerwali się z miejsca, jak na komendę.
— Widzicie!? — zawołał ktoś, wskazując palcem na zegar ścienny.
— Tak, tak... — potrząsali głowami inni. — Co to ma znaczyć?
Właściciel meliny powstał z miejsca, przeciągnął się leniwie, po czym zwrócił się do jednego z gości:
— No i co, Antek? — zaśmiał się głośno — gdzie twój „Klawy Janek“?
— Niech was o to głowa nie boli! — odezwał się Antek. — Skoro Janek przyrzekł, że przyjdzie, dotrzyma słowa.
— Już szósta godzina — zauważył Felek — pewnie zajęty jest swoją...
Nie dokończył. Antek mu przerwał, podsuwając pięść pod sam nos...
— Czekaj i milcz! Jest tylko człowiekiem, musiało mu się coś przydarzyć...
Na słowo „wydarzyć“ wszystkich przeszły dreszcze. Zrozumieli, co Antek ma na myśli...
Właściciel spelunki zapalił grube cygaro i leniwie przemierzał pokój tam i z powrotem, mrucząc coś pod nosem.
— Nie mógł do mnie przyjść z tą walutą!... Czyż bym mu źle zapłacił?!...
— Z jaką walutą? — zapytał Antek.
— No, z waluta hrabiny — odparł z uśmiechem.
— Już ci powiedziałem, co mu się przydarzyło podczas tej ucieczki. Nie ma ani grosza z tej roboty...
Gospodarz meliny utkwił w nim małe chytre oczki przypierając go do ściany grubym brzuchem...
— Widzę, że jesteś prawdziwym frajerem.
— Obrażasz mnie — uniósł się Antek.