Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/132

Ta strona została przepisana.

— Koń by się uśmiał — roześmiał się Józek „Zalewacz“. — Trzeba to zapisać na kominie, że stary Bajgełe postanowił dać jeść i pić bez pieniędzy. Przyznaj się szczerze, jaką aferą zalatuje twój pomysł. Antek przerwał rozmowę.
— Każ się wypchać z twoimi potrawami. Nie mam głowy do jedzenia. A ty, Felek?
— Nie ma mowy. Tyle pieniędzy! Gdybyśmy nawet żyli jeszcze z tysiąc lat, taka robótka, jak u hrabiny nie nadarzyłaby się nam po raz drugi.
— Jeżeli chcesz, zostań! — zwrócili się obaj do Józka „Zalewacza“. Musimy najprzód ustalić, co się stało z „Klawym Jankiem“. Sprawa nie jest gładka.
Bajgełe postawił dobra butelkę koniaku z zagrychą, usiłując tym zdobyć Józka, który miał ochotę zostać. Antek i Felek stali już we drzwiach.
— Dokąd was diabli niosą? — zawołał Bajgełe: mówiliście wszak, żeście się umówili ze Staśkiem „Lipą“ u mnie.
— Właśnie! — zapomnieliśmy! — zawołali obaj spoglądając jeden na drugiego.
— Teraz jestem już w stu procentach pewny, że musiało się coś „Klawemu Jankowi“ przydarzyć — zawołał Antek. — „Lipa“ byłby punktualny. Wyłaził ze skóry z oburzenia, kiedy opowiedzieliśmy mu że „Klawy Janek“ uprowadził Anielę.
Przysiągł, że dziś jeszcze położy go trupem.
— Radze wam, byście pozostali u mnie. Niebawem zejdzie się nasza gromada i dowiemy się co słychać na mieście — rzekł Bajgełe.
— Ma racie — przyznał Józek „Zalewacz“ — Zaczynam wierzyć, że coś zaszło. Po „robocie“ u hrabiny niebezpiecznie jest nos wysunąć na ulicę. Co dzień urządza się obławy, jedną po drugiej. Kto wie, czym się to skończy.
— Najgorzej, gdy się przy pracy popełnia mor-