Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/134

Ta strona została przepisana.

— Taki rok na ciebie — roześmiał się Józek „Zalewacz“.
Bajgełe udał, że nie słyszy tej uwagi i ciągnął dalej:
— Teraz, przyjaciele, wyjawię wam moją propozycję:
Jeszcze tej nocy trzeba dokonać „szlomu“ (kradzieży podczas snu). Nawinęła się klawa robota...
— To nie nasza specjalność. — zawołali wszyscy trzej prawie jednocześnie: — Szukaj sobie lepszych frajerów, głupszych od nas.
— Mówiłem wam, — odezwał się Józek „Zalewacz“ — że on nas zalewa. Bajgełe to kombinator nielada. Nie mrugnie nawet okiem, by na tym nie zarobić. Odrazu domyśliłem się, że chce przy butelce koniaku ubić interes.
— Nie ma nic gorszego, niż kręcić się bezczynnie — odparł Bajgełe nie zważając na słowa Józka... — Pozostańcie u mnie do północy, a po tym wskażę wam adres roboty.
— Spal się z twoim pomysłem! — zerwał się „Zalewacz“ z miejsca.
— Nie chcę z tobą mieć nic wspólnego. Dziś po raz ostatni musiałem się uciec do ciebie, byś opylił moje papiery wartościowe, ale odtąd nie będziesz więcej moim paserem.
— Namyślisz się — odparł Bajgełe flegmatycznie. — Przecież komisariat policji nie opyli twoich towarów. Będziesz musiał przyjść do mnie. Jak się wam tedy spodobała moja propozycja? — zwrócił się do Felka i Antka.
— Bardzo dobra — odparł Antek, ale nie dla nas. „Pudło“ (kasa ogniotrwała), to co innego. Co tam można znaleźć pod twoim adresem?
— O to właśnie chodzi — odparł Bajgełe z tajemniczym uśmiechem.