Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/143

Ta strona została przepisana.

Komisarz wskazał Anieli krzesło. Opanował się i usiłował, jakby uwolnić się od pewnych myśli.
— Skąd pani się tu wzięła? — zapytał komisarz farski tym razem już tonem urzędowym.
Aniela uniosła głowę i odparła:
— Zapytaj pan swoich pomocników.
— Pragnę to usłyszeć z ust pani. Nie straciłem do pani zaufania, mimo iż nie spodziewałem się ujrzeć tu pani po raz drugi.
— Kto żąda od pana zaufania?... — zauważyła Aniela wyniośle.
— Jeżeli pani będzie odpowiadała nadal takim tonem zmuszony będę przekazać prowadzenie śledztwa komu innemu.
— Dla mnie jest to obojętne.
— O, nie, łaskawa pani... Spojrzenia ich skrzyżowały się jakby zmagały się ze sobą. I Aniela zwyciężyła, żarski opuścił wzrok.
Naraz komisarz zerwał się ze swego fotela, że Aniela aż drgnęła i zawołał:
— Skąd pani do „Klawego Janka“? Nie chcę uwierzyć i nie mogę... pogodzić się z tym, by pani mogła mieć coś wspólnego z tym wyrzutkiem.
— To wy jesteście wyrzutkami! — poniosło Anielę z miejsca: — Czego chcecie od niego? — wybuchnęła płaczem.
Tego się komisarz nie spodziewał. Ściągnął surowo brwi i zagryzł aż dolną wargę ze złości.
— Moja panno! Widzę, że pani jest zbyt zdenerwowana i nie liczy się ze słowami. Daję pani dziesięć minut czasu na uspokojenie się.
Aniela popłakiwała cicho, przesłaniając twarz futrzanym kołnierzem.
Komisarzowi było przykro, że się z nią obszedł niedość delikatnie. Płacz Anieli ranił jego serce, chociaż nie rozumiał dlaczego tak było. W ciągu