Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/144

Ta strona została przepisana.

wielu lat służby nieraz już słyszał płacz i lamentowanie aresztowanych, ale bynajmniej nie wzruszał się tym tak, jak teraz.
— Niech się pani uspokoi! — odezwał się komisarz Żarski ze współczuciem: — Nie chcę pani skrzywdzić.
Aniela znów go przejęła spojrzeniem. Dreszcz przeszedł jego ciało. Takie same oczy, jak u hrabiny — przebiegła mu myśl.
Dręczyła go świadomość, że ta piękna dziewczyna należy do najniebezpieczniejszego zbrodniarza w Polsce Ta, która stała teraz przed nim złamana i wyglądała jak uosobienie niewinności — była tylko pierwszą lepszą ulicznicą, którą zatrzymano w pokoju hotelowym przy boku „Klawego Janka“...
Czuł, że los chce mu spłatać figla i podsunął mu tę kobietę. W głębi duszy dawno już pieścił jej obraz: od pierwszej chwili, gdy ją ujrzał. Walczył z tym uczuciem — lękał się go, wstyd mu było przed sobą.
— To niemożliwe, bym zdobył jej serce, gdy już pokochała zbrodniarza. Dwa kontrasty, które nigdy się nie zejdą. A może sama się ofiaruje? Może zechce coś wskórać dla swego ukochanego? O, nie! — odpowiedział sobie: — U mnie to nie przejdzie...
Spojrzenia ich spotkały się znowu, jakgdyby pochwyciła jego myśli. „Namyślisz się“ — drażnił go jakiś ukryty głos: — „to grzech zrezygnować z takiej kobietv“...
Komisarz stał przez pewien czas oparty o parapet okna i wbrew swej woli obserwował jej smukłą postać i piękną budowę.
Stał niezdecydowany. Wreszcie podszedł do drzwi i znów wezwał Wołkowa.
— Weź pan do pomocy sześciu policjantów — rozkazał komisarz Żarski, — i nie spocznij pan w