Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/147

Ta strona została przepisana.

Aniela chciała cofnąć rękę, ale komisarz uścisnął mocno.
W pierwszej chwili Aniela nie dopatrzyła się w tym nic złego; przypuszczała że komisarz się źle czuje i dlatego tak zwiesił głowę. Naraz poczuła na swej szyj i gorący pocałunek.
Niby rażona prądem zerwała się z miejsca. Również komisarz stanął na równe nogi i opanowany szałem namiętności porwał piękną dziewczynę w swe mocarne ramiona.
Aniela odwróciła głowę, zasłaniając usta przed pocałunkiem. Jego gorący oddech palił jej twarz.
— Proszę mnie puścić! Będę krzyczała!
Ale komisarz Żarski stracił już panowanie nad sobą. Zapomniał kim jest i gdzie się znajduje, że każdej chwili może ktoś zapukać do drzwi...
— Kocham cię!... Kocham od pierwszego wejrzenia! — szeptał w rozmarzeniu.
Aniela walczyła jak mogła. Wpiła się pazurkami w jego szyję, zdzierając zeń skórę... A on jeszcze silniej tulił ją do siebie. Dygotała cała z oburzenia, ale w żaden sposób nie mogła się uwolnić z uścisku.
— Uwolnię cię... Dam spokój twemu kochankowi, tylko zostań moją... — szeptał w zapamiętaniu.
Pokrywał jej włosy pocałunkami i pożądliwie szukał jej ust, wykrzywionych strachem i odrazą.
Była tak przerażona i oszołomiona, tak bezradnie zawisła w jego ramionach, że zdawało się, iż zrezygnowała z dalszej walki i oporu.
Ale Aniela broniła się resztkami sił, wkońcu widząc, że nie podoła przemocy, zdobyła się na okrzyk?
— Ratunku!!...
Komisarz Zarski oprzytomniał.
Jednocześnie za drzwiami dały się słyszeć kroki. Rozległo się pukanie do drzwi i na progu stanął stary policjant.