Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/15

Ta strona została przepisana.

rych „ogolili“ i obliczają zarobki. Konsumują smaczne zakąski i popijają szampanem, opłaconym już z góry przez panów prezesów i dyrektorów. Drwią teraz z honorowych tytułów, które sami nadawali nocnym gościom…
Jeden tylko nocny lokal w stolicy jeszcze nie jest zamknięty. Tam goście nie przejmują się tym, że już świta. Zdawałoby się, że w tym lokalu hulanki i zabawy dopiero rozpoczynają się „na całego“.
W lokalu panuje mrok. Żarówki rzucają bladoróżowe światło na stoliki. Mocna woń tanich perfum unosi się na sali. Na środku śpiewa półgłosem jakaś zbankrutowana artystka; śpiewa o miłości, winie, pieniądzach, krwi i więzieniu.
Goście nucą ochrypłymi, pijanymi głosami, przytupując do taktu wykrzywionymi obcasami. Wyszminkowana, starsza już damulka o piętrowym biuście, siedzi przy pianinie i uderza w klawisze „artystycznymi“, długimi palcami, które nadają się raczej do podcinania żyletką kieszeni, niż do pianina.
W tylnych pokoikach brak światła. Panuje tam cisza, mącona tylko od czasu do czasu tajemniczym szeptem.
Podejrzane parki wysuwają się dyskretnie z separatek, aby ustąpić miejsca innym amatorom „ciszy“.
W lokalu panuje sztuczna wesołość, podsycana raz po raz dawkami alkoholu. Dwuznaczne wykrzykniki mężczyzn mieszają się z pijanymi chichotami kobiet.
Dym z papierosów i zagranicznych cygar, jest tak gęsty, że niby mgłą przysłaniał pijane twarze i wydekoltowane biusty. Zabawa sprawiała tu wrażenie, jak gdyby była ostatnią w życiu biorących w niej udział. Wykorzystywali przyjemne chwile, których jutro być może, będą już pozbawieni.
Wszyscy ci ludzie żyją z zarobków nocy. I noc