Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/150

Ta strona została przepisana.

ni piękne ciało nie zniesie ataku pcheł i innych insektów, których nie brak w każdym areszcie.
— Sądzę, że ataki waszych pcheł są niczym wobec innych ataków...
Komisarz zawstydzony opuścił wzrok i odparł:
— Tak, tak, moje dziecko. Ludzie są nieraz gorsi od zwierząt, od najohydniejszego robactwa na świecie.
— Przekonałam się, niestety, o tym w ciągu ostatnich dni, — potwierdziła Aniela.
Przez chwilę milczeli oboje.
— Proszę mi wierzyć że chętniebym panią zwolnił. Jestem przekonany, że nic nam ze strony pani nie grozi. Gdyby nie Wołkow, który dopatruje się w pani niebezpiecznej zbrodniarki...
— Niech pan czyni, jak mu nakazuje obowiązek, — rzekła Aniela spokojnie.
— Mój obowiązek... — uśmiechnął się komisarz.
— Nie mogę go spełnić, gdy mam do czynienia z tak piękną kobietą, jak pani.
— To bardzo źle, — odparła Aniela z tym samym uśmieszkiem.
Komisarz zastanowił się przez chwilę, po czym zadowolony z nowego pomysłu, jaki zaświtał mu w głowie rzekł:
— Mam do pani stuprocentowe zaufanie. Sam nie wiem czemu. Za pierwszym razem zwolniłem panią; teraz mam ochotę uczynić to samo, ale pod jednym warunkiem.
Aniela spojrzała nań podejrzliwym wzrokiem.
— Nie, nie o to chodzi, — usprawiedliwiał się komisarz. — Moim warunkiem jest, że stawi się pani u mnie jutro o 9-ej rano. Teraz jest pani wolna...
Aniela stała przez chwilę niezdecydowana. Nie była pewna, czy komisarz mówi to szczerze. Uśmie-