Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/155

Ta strona została przepisana.

były zajęte. Pijane okrzyki mężczyzn mieszały się z wyuzdanym śmiechem podejrzanych kobiet, które czuły się tu, jak w swoim żywiole...
Nie wiedząc czemu, „Klawy Janek*’ poczuł wstręt do tego otoczenia. Zajął miejsce w kąciku, by móc jaknajlepiej obserwować innych, pozostając samemu w cieniu. Postanowił siedzieć tu przez całą noc, a rankiem zabiorze się do ratowania Anieli.
Zajadał z apetytem, od czasu do czasu spoglądając na gości, czy nie dojrzy jakiejś twarzy z którąby, się nie chciał spotkać...
W pewnej chwili drzwi się rozwarły i do knajpy weszła kobieta w towarzystwie przodownika, zmierzając wprost w stronę, gdzie siedział Janek.
Kelner skłonił się nisko i przystawił stolik tuż o bok stolika „Klawego“.
„Klawy Janek“ nie zdradził się najmniejszym rucham, że nowoprzybyły sąsiad zainteresował go.
Przodownik zaś, tak był zajęty swą uroczą towarzyszką, że nie zwracał na nikogo uwagi.
„Klawy Janek“ siedział wpatrzony w gazetę, ale z nastroszonymi, jak zając, uszami wsłuchiwał się w każde słowo „męty“.
Słyszał jak przodownik zamówił najdroższe tranki i zakąski. Po czym bawił swa towarzyszkę zabawnymi historiami z praktyki policyjnej. Oczywiście przodownik był zawsze tym bohaterem który demaskuje i wyławia przestępców.
Naraz o uszy Janka odbiło się jego imię... Padło słowo „Klawy Janek“! Słyszał najwyraźniej, że przodownik wspomniał o nim, opowiadając o włamaniu u hrabiny...
— Sam wytropiłem tego niebezpiecznego ptaszka w hotelu — chwalił się policjant. — Byłem w stu procentach pewny, że mam go już w swych rękach. Ale bądź tu mądry, kiedy pokój jego łączył się z sąsied-