Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/156

Ta strona została przepisana.

nim numerem, którego okno wychodziło na inną zupełnie stronę. „Klawy Janek“ zwiał!... Ale ja go pochwycę! — zawołał posterunkowy po chwili zastanowienia. — To jest obecnie głównym celem mojego życia.
— Widzę, kochany, że masz krótką pamięć, — zarzuciła mu piękna brunetka, uśmiechając się czarująco. — Przedtem mówiłeś, że ja jestem jedynym celem twojego życia, — a teraz znów, jakiś złodziej...
Przodownik roześmiał się, ucałował panią w rączkę, i rzekł:
— O tobie nie ma mowy. Wiesz, że jesteś dla mnie najdroższą istotą na świecie.
— Gdybyś mnie naprawdę tak kochał, jak powiadasz, zerwałbyś ze swoją żoną.
— Cóż cię to boli? Czy nie dbam tylko o ciebie? Czy brak ci pieniędzy? Zerwanie z moją żoną byłoby niewygodne dla nas obojga.
— Dlaczego?
— Dlaczego. Zapominasz, że jestem w policji... Gdybym porzucił żonę, wziętoby mnie za bardzo na oko — dodał ciszej.
Nalał sobie kieliszek koniaku i wypił jednym haustem.
„Klawy Janek*’ natężył całą swoją uwagę. Uszy jego, przyzwyczajone do chwytania najminimalniejszych szmerów, starały się nie opuścić ani jednego słowa. Wpatrywał się uważnie w twarz policjanta, by ją sobie dobrze zapamiętać. Jego bystre oko zauważyło natychmiast, że przodownik jest większym złodziejem od niego. Rozumiał że ma nieczyste sumienie, gdyż pensja policjanta nie wystarczała na utrzymywanie kochanek, na kupno futer karakułowych i srebrnych lisów.
Niespostrzeżenie obserwował kochankę przodownika. Nabrał przekonania, że piękna kobieta pochodzi