Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/157

Ta strona została przepisana.

z nizin i trzyma policjanta pod pantoflem. Różne myśli przeszły mu przez mózg. Cieszył się z przypadku, który pozwolił mu poznać tajemnicę przodownika.
— Gdybyś wiedziała — opowiadał dalej przodownik — z jak piękną dziewczyną bawił „Klawy Janek“ w hotelu. W życiu nie widziałaś tak czarującej niewiasty. Powiadam ci, paluszki lizać.
— Ładniejsza ode mnie? — śliczna brunetka wydęła kapryśnie wargi.
— Niestety, piękniejsza...
— Coście z nią zrobili?
— Coście z nią zrobili?
— Chciałem ją, coprawda, wziąć na „spytki“. Już by ona mnie wszystko wyśpiewała. Ale komisarz się uparł, że sam ją przesłucha. Zawsze czyni mnie na przekór. Nie lubimy się nawzajem...
— Czy aresztował ją?
— Oczywiście. Już raz wpadła w nasze ręce, ale on ją zwolnił niewiadomo czemu.
— Uważaj, by jej nie zwolnił po raz drugi. Skoro jest tak piękna, jak powiadasz, wszystko jest możliwe...
„Klawy Janek“ łykał każde słowo.
— Muszę jeszcze dzisiaj przetrząsnąć kilka melin. Złapię go — żywego, czy martwego...
— A co to za typ zbrodniarza?
— Włamywacz! — wyjaśnił posterunkowy fachowym tonem.
— Więc dajcie mu pokój. Cóż to was boli, że opróżnia kasy burżujów. Licho ich nie weźmie. A gdy go prześladujecie, musi się ratować...
— No, daj spokój ze swymi poglądami. Nie zapominaj, że jestem przodownikiem. Mnie nie wolno słuchać podobnych słów.
— Mnie nie obchodzi twój mundur. Dla mnie jesteś tylko moim najdroższym. Radziłbym ci wogóle kiedy masz już tyle pieniędzy, wystąpić z policji.