Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/160

Ta strona została przepisana.

fotografię.
W nocy dręczyły go złe sny. Zmęczony strasznymi widziadłami, zbudził się nad ranem i wezwał do siebie gospodarza.
— Czy mógłbym się u ciebie zatrzymać na kilka dni? — zapytał gospodarza „Klawy Janek“.
— Widzisz, ja bym bardzo chętnie ciebie tu gościł, tylko że policja ma mnie na oku.
— A za tym muszę wiać...
— Czym prędzej, przyjacielu! Nie chciałbym żebyś wpadł u mnie.
— No to bądź zdrów! — wyciągnął „Klawy“ rękę na pożegnanie! — Ile ci płacę?
— Obrażasz mnie przyjacielu. Za kogo mnie bierzesz? Myślisz, że, jeżeli zmieniłem tryb życia, to już zupełnie wyzbyłem się złodziejskiego honoru? O, nie! Od takich, jak ty, nie biorę za gościnę pieniędzy. Powiedz nie wstydź się: może ci potrzeba forsy, mów!...
— Dziękuję ci, przyjacielu, tak źle jeszcze nie jest. O jedno cię tylko poproszę. Wyjdź na ulicę i rozejrzyj się, czy się nikt „z nich“ nie kręci. Wnet się stąd wyniosę.
— Bądź spokojny. Przez całą noc dbałem o to, by cię tu nikt nie niepokoił. Nie zmrużyłem oka i sam stałem na „cynku“... Chodź ze mną. Wyprowadzę cię przez ogród na boczną uliczkę. Dojdziemy do rogu, do postoju dorożek i taksówek. Już cię zawiozą, dokąd zechcesz...
W kilka minut później „Klawy Janek“ w towarzystwie gospodarza opuścił pokój; obaj udali się w stronę postoju pojazdów.
Nadjechała właśnie wolna taksówka i towarzysz Janka zatrzymał ją.
„Klawy Janek“ pożegnał się serdecznie z „przy-