Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/161

Ta strona została przepisana.

nie powinien przechowywać takiego zdjęcia i podarł jacielem“ i wsiadł do taksówki. Był spokojny i pewny, że w tej chwili znikąd mu nie grozi niebezpieczeństwo... Tymbardziej, że właściciel pokojów umeblowanych zauważył: „Możesz jechać z tym szoferem dokąd chcesz; to nasz“.
Otulony w futro, zaszył się „Klawy Janek“ w kąt taksówki; kazał się wieźć na Złotą. Zmęczony i nie wyspany od kilku dni, zdrzemnął się.
A taksówka mknęła z niezwykłą szybkością, co go jeszcze bardziej ukołysało do snu...
Naraz taksówka stanęła i w tej-że chwili „Klawy Janek“ przebudził się; szeroko otworzył oczy.
Szybko nachylił klamkę u drzwiczek, ale zamek nie ustępował. Spróbował wyjść drugimi dzwiczkami, ale i te były zamknięte. Straszliwa myśl przeszyła jego mózg. Spojrzał przed siebie — przy kierownicy nie było nikogo...
I naraz zanim jeszcze „Klawy Janek“ zdołał się zorientować, gdzie się znajduje i co zaszło, drzwi taksówki się rozwarły...
Już teraz „Klawy Jarek“ nie miał potrzeby się domyślać... Sprawa była zupełnie jasna...
W jednej chwili taksówka została otoczona policjantami.
— Wyłaź! — padł rozkaz.
Odruchowo sieknął ręką do kieszeni gdzie przechowywał rewolwer. Nie zdążył go nawet wyjąć. Dwie silne dłonie schwyciły go za ramiona.
Wszystko to spadło na niego tak nagle, niespodziewanie, że nie zdążył nawet zebrać myśli, by się na coś zdobyć.
Cyniczny śmiech szofera, w którym rozpoznał teraz przodownika z restauracji, uderzył go, niby obuchem po głowie.
Nie próbował nawet się bronić; wiedział zgóry, że jego wysiłek jest niecelowy.