Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/166

Ta strona została przepisana.

— To żadna odpowiedź dla mnie.
— Jak pan uważa. Zresztą jest do tego sędzia śledczy, by mnie badał, a nie pan.
Komisarz Żarski zerwał się z miejsca i nacisnął guzik dzwonka. Po chwili zjawił się Wołkow.
— Rozwiąż mu pan język! — rozkazał komisarz.
Wołkow podskoczył do „Klawego“ chcąc go uderzyć w twarz. Ten zręcznie cofnął się w tył.
— Ty psia jucho, nie masz prawa mnie bić! Jesteś większym zbrodniarzem ode mnie! — zawołał „Klawy“ na cały głos.
Słowa te wywarły nadspodziewany efekt. Wołkow zbladł tak bardzo, że komisarz musiał go przytrzymać, by nie upadł.
Komisarz rozkazał Wołkowowi wyjść, a sam za pytał „Klawego“:
— Dlaczego pan zarzucił Wołkowowi, że jest większym zbrodniarzem od pana?
— Powiem, gdy nadejdze odpowiedni moment, — odparł „Klawy Janek“ tajemniczo.
Komisarz zamyślił się. Różne myśli przesuwały się przez jego mózg. Od czasu kradzieży u hrabiny i zabójstwa policjanta Wołkow wydawał mu się dziwnie podniecony. Stale spotykał go w pierwszorzędnych restauracjach, przy suto nakrytym stole w towarzystwie podejrzanych kobiet. Zastanawiało go również, że Wołkow tak gorliwie zajął się sprawą odszukania zabójcy policjanta.
Wołkow, co prawda wspomniał kiedyś że czeka go wielki spadek po matce, i to mogłoby częściowo tłumaczyć, skąd bierze pieniądze na hulanki. Ale wrodzony sceptycyzm nie dawał mu spokoju.
— I jak to się mogło stać, że pan, kuty na wszystkie strony, dał się zawieźć taksówka wprost do Urzędu Śledczego?