Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/172

Ta strona została przepisana.

dziwnie znajomą, nie mogła sobie tylko przypomnieć, gdzie ją widziała i w jakich okolicznościach.
— Ile pani liczy lat? zapytała hrabina życzliwie.
— Dwadzieścia — odparła Aniela, opuszczając zawstydzony wzrok.
— Czy pani ma rodziców?
— Nie, — wydobyła z siebie Aniela z trudem. — Jestem sierotą — dodała rumieniąc się cała.
— Nie ma się pani czego wstydzić — zauważyła hrabina. — Przeciwnie, powinna pani być dumna z tego, że nie mając ojca ani matki, rozwinęła się pani tak pięknie fizycznie i duchowo.
W oczach Anieli zaperliły się dwie wielkie łzy, które stoczyły się po jej bladej twarzy. Hrabina dostrzegła te łzy i nabrała sympatii dla młodej dziewczyny. Miała nawet ochotę przytulić ją do swej piersi i serdecznie ucałować.
— Niech się pani uspokoi — rzekła hrabina. — Pani jest piękna, młoda, cały świat stoi przed panią otworem. Takim pięknym oczom nie wolno płakać. I ja miałam podobne oczy. Ale zbyt wiele łez przelałam w życiu, dlatego staciły one dawny urok...
Hrabina zamyśliła się.
Jak w kalejdoskopie przewinęły się przed jej oczyma lata dziecinne, które nie były godne zazdrości, a następnie...
Potrząsnęła głową, jakgdyby chciała odpędzić od siebie natrętne myśli, które naraz tłoczyły się do głowy, a które napróżno starała się wypędzić z pamięci.
I w wyobraźni Anieli odżyły wspomnienia lat dziecinnych. Nie mogła sobie przypomnieć, skąd zna tę kobietę.
— Czy dawno straciła pani rodziców? — zapyta Hrabina po dłuższej przerwie.
Aniela znów stanęła w pąsach i, jakgdyby oba-