Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/181

Ta strona została przepisana.

Strażnik jak nieprzytomny wybiegł z celi, i z taką siłą trzasnął „Klawego Janka“ drzwiami, że ten aż podskoczył z bólu. W kilka minut później, zanim „Klawy“ zdołał sobie uświadomić jaka go czeka kara, drzwi się znów rozwarły. Ujrzał przed sobą trzech strażników i starszego dozorcę więziennego.
„Klawy Janek“ jedną ręką oparł się o ścianę, a drugą podtrzymywał kajdany. Jego groźna postawa widać podziałała na oprawców. Przez chwilę stali niezdecydowani po czym starszy klucznik odezwał się:
— Co tu wyrabiasz? Codziennie mam z tobą do czynienia. Pamiętaj, że znajdę sposób na poskromienie ciebie. Masz natychmiast meldować się, zrozumiano?
— Rozumiem, — odparł „Klawy Janek“.
— Więc czemu nie meldujesz się?
— Bo nie chcę. Nie jestem w wojsku, abym musiał stawać na baczność — odparł „Klawy“ spokojnie.
„Mendy“ spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
— A więc odmawiasz posłuszeństwa. Buntujesz się. Czy wiesz, jaka cię czeka za to kara?
— Wiem. Morzyć głodem. Wieszać. Rozstrzelać — zawołał Janek nerwowo i splunął starszemu strażnikowi prosto w twarz.
— Brać go! — zawołał czerwony z oburzenia klucznik, ocierając twarz chusteczką.
„Klawy Janek“ wtulił się plecami w kąt celi a rękami objął żelazny stolik, gotowy do walki.
Strażnicy przez chwilę zawahali się. Wiedzieli, że będą mieli niełatwą przeprawę. I, jakby na komendę, rzucili się na Klawego we trójkę naraz. Rozgorzała nierówna i mordercza walka. „Klawy Janek“ walczył, jak lew. Zagrożonym trzem klucznikom pośpieszyli z pomocą inni strażnicy. Po dłuższej walce