Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/184

Ta strona została przepisana.

nym tonem. — Pan jest znany, jako przestępca. Napróżne są pańskie pretensje. Jesteśmy przekonani, że pan jest sprawcą wszystkich wykroczeń, które miały miejsce w Warszawie w ciągu ostatniego czasu, pan i pańscy wspólnicy, których policja ma już na oku.
Uważajce tylko, byście mnie nie przylepili fałszywych wspólników — uśmiechnął się Janek cynicznie. — Wy to potraficie
— Czy mogę się dowiedzieć, jak brzmi pańskie prawdziwe nazwisko? — zapytał sędzia, udając że nie dosłyszał słów „Klawego“.
— Mówiąc szczerze, już sam nie pamiętam, jak się nazywałem.
— A więc pan miał wiele nazwisk? — podchwycił sędzia śledczy.
— Tak — odparł Janek śmiało, przekonany, że udawanie na nic się nie zda...
„Klawy Janek“ wyprostował się na swym krześle. Spoglądał z nienawiścią na sędziego. Zaprezentował się w całej swej okazałości.
— Najlepiej będzie, jeżeli zagramy w otwarte karty, — rzekł Janek wstając ze swego miejsca. — Powiedz mi pan otwarcie, czego żądacie ode mnie?...
Sędzia nie spodziewał się takiego postawienia sprawy. Instynktownie rozejrzał się niepewnym okiem dokoła siebie. Gdy ujrzał stojącego we drzwiach strażnika, odezwał się uspokojony:
— Przyjmuję pańskie życzenie, ale pod jednym warunkiem...
— Bym mówił prawdę — wtrącił „Klawy“.
— Tak. O to mi właśnie chodzi.
Janek namyślił się przez chwilkę i przysiadł się bliżej sędziego. Ten odruchowo, cofnął się nieco do tyłu.
— Ode mnie, „Klawego Janka“ — złodzieja i przestępcy żąda pan prawdy?! — Ha — ha ha! —