Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/193

Ta strona została przepisana.

— Wybaczcie mi, panowie, z powodu małego spóźnienia. Po raz pierwszy w życiu, tu w Warszawie byłem niepunktualny — rzekł Moryc, gdy tylko usiedli w wagonie. — Ale gdy wam opowiem powód spóźnienia, otrzymam napewno wasze rozgrzeszenie.
Ze zwykłym uśmiechem na ustach, rozmówca wyjął z kieszeni wypchany portfel, który w pośpiechu przeglądał. W pewnym momencie wyciągnął brylantowa kolię i zawołał zadowolony:
— Oho, prawdziwy klejnot, opłacało się. Portfel — także, daj Boże zdrowie. Gdy bawiłem w waszej Warszawie na Nalewkach w pewnym składzie manufaktury nieźle się obłowiłem, a teraz na dworcu, tuż przed wyjazdem także wcale dobrze mi się powiodło. Gościna w Warszawie opłaciła się. Kochane miasto — roześmiał się.
Moryc zasłonił okno przedziału firaneczkami, po czym silnym ruchem ręki przeciął ostrym nożem obicie miękkiej ławki na której siedział i „zatopił“ pod pluszem portfel z kolią. Spostrzegłszy zdziwienie wspólników, wyjaśnił im:
— To jest mój wielokrotnie wypróbowany sposób ukrywania niewygodnych rzeczy. Nawet w razie nieszczęścia, przy wsypie, nigdy konduktorom nie wpadnie na myśl przetrząsanie wyściełanych ławek kolejowych. Dopiero później, na końcowej stacji, wyjmuję „bagaż“ i idę sobie z Bogiem...
— „Klawy Janek“ ma złote ręce. — ciągnął dalej Moryc. — Gdy tylko się dowiedziałem w Londynie, że „siedzi“ wsiadłem do pierwszego pociągu i przybyłem do Warszawy. Taki ptak jak on, musi być wolny!... Każdy dzień, który on spędza za kratkami to kolosalna strata dla wszystkich złodziei.
— Naturalnie, — zawołał Antek. — Za takiego frajera jak Janek warto pójść w ogień i wodę.
— Oczywiście — dodał Felek. A jednak popełniłθ