Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/199

Ta strona została przepisana.

Ogółem było nas sześciu.Podczas jazdy nikt nie odezwał się ani słówkiem.Dziwiło mnie to milczenie, więc w końcu zapytałem:
— Hipku, dokąd nas wieziesz?
— Bądź spokojny, — odparł. — Nie jesteś 18-letnią panną. Nie uprowadzę cię.
— Na obróbkę kasy trzeba jechać aż za miasto? Co to ma znaczyć?
Hipek wybuchnął śmiechem.
— Stałeś się dziwnie nerwowy i ciekawy. Siedź i milcz! — zawołał stanowczo.
Felek miał już ochotę wyskoczyć z taksówki. Z trudem go utrzymałem. Ale muszę przyznać, że i mnie się ta sprawa wydawała podejrzana.
— Kto wie, co tu się kryje? myślałem sobie, w duchu. W dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe. Może Hipek został agentem policji? Jego dwaj koledzy również nie wzbudzali zaufania.Twarzy szofera wogóle nie mogłem dojrzeć.
Po dwu godzinach strachu zatrzymaliśmy się wreszcie. Wysiedliśmy. Szofer pozostał w taksówce.
— Idziemy! — zawołał Hipek. — Czemu macie takie miny, jakgdyby was prowadzono na szubienicę?
— Powiedz, dokąd nas prowadzisz? — zawołał Felek.
— Czyż nie mówiłem. Mamy „obrobić“ kasę.
— A gdzie masz narzędzia? — zapytałem, widząc, że nie mają ze sobą paczek.
Wszyscy trzej, jak na komendę, wydobyli po dwa rewolwery z kieszeni.
— Oto nasze najnowocześniejsze narzędzia — odparł z tryumfującą miną i wszyscy trzej parsknęli śmiechem.
— Cóż to za komedia?...
— To nie komedia, bracie! — odparł Hipek po-