Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/200

Ta strona została przepisana.

ważnie. — Tej nocy „obrobimy“ bogatego obszarnika i bankiera, który dziś urządza przyjęcie w pałacu.
— Napad rabunkowy?
— Oczywiście. To najłatwiejsza droga do bogaćtwa. Poco mam się skradać, aby mnie serce drżało, kiedy lepszy jest napad zbrojny, by tamtemu serce waliło.
— Po to nas zabrałeś0 — zawołał Felek oburzony. Wiesz wszak, że nie nadajemy się do podobnej roboty...
— Przekonam was, — odparł spokojnie Hipek, — że łatwiej być „bandziorem“ niż kasiarzem.
— Za to grozi kara śmierci. Nie, za nic w święcie nie wezmę udziału w podobnej wyprawie!
— Rewolwery w rękach naszych wspólników przekonały nas, że nie ma rady — opowiadał dalej Antek. — Rozumiesz, Moryc, że w podobnych okolicznościach można od najlepszego przyjaciela dostać w łeb. Poszliśmy.
A w pałacu zabawa szła w najlepsze. We wszystkich oknach płonęły światła. Taksówka, którą przyjechaliśmy posuwała się za nami i zatrzymała w pobliżu pałacu. Z lasku wybiegła grupa złożona z ośmiu osób i przyłączyła się do nas. Wszyscy byli uzbrojeni w rewolwery, jakgdyby wybierali się na wojnę.
Przedostaliśmy się do pałacu jako zaproszeni goście. Zasiedliśmy do stołów. Po upływie kilku minut zgasło światło… Zanim goście zorientowali się, co zaszło, oślepiliśmy ich światłem latarek elektrycznych. Przy każdych dwuch krzesłach stanął jeden z naszych ludzi z rewolwerem w ręku. „Ręce do góry“! — padł okrzyk, który przejął zgrozą zgromadzonych.
Hipek i jego towarzysze wypróżnili pugilaresy ze branych panów, po czym zabrali się do biżuterii pań. Nie oszczędzili nawet obrączek ślubnych.