Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/205

Ta strona została przepisana.

— Nie tylko w tej sytuacji, którą pan ma na myśli. Widziałam wasze zachowanie się, gdy portier zapukał do drzwi.
Moryc spojrzał na nią z zainteresowaniem. Kobieta zaczynała mu się wyraźnie podobać.
Teraz odpoczniecie! — rzekła kobieta rozkazującym tonem — a po obiedzie pokaże wam Regina co potrafi, żegnam!
Z tymi słowami opuściła pokój.
Postawa Reginy wydawała się wszystkim dziwnie zagadkowa. Antek i Felek poraz pierwszy słyszeli z jej ust tak zdecydowane słowa. Była zawsze posłuszna i nigdy nie okazywała podobnej zuchwałoci, jak dziś.
— Nie ufam tej kobiecie — rzekł Moryc. — I z wami i z Krygierem też nie jest jasna sprawa...
— Co znaczy? — zawołał Antek.
— Na razie nic. Ale w życiu, szczególnie w naszym „fachu“. wszystko jest możliwe.
— Co masz na myśli?
— Obawiam się, by nas tu nie zaaresztowano.
Ludzie podziemi zwykli podejrzewać siebie nawzajem, nawet gdy chodzi o najlepszego przyjaciela. Leżąc na posłaniach jeden podpatrywał drugiego, a w myśli każdy z nich opracowywał plan osobistego bezpieczeństwa.
A nade wszystkim górowała myśl, że istnieją jeszcze na święcie kobiety, wódka, policja, agenci, konfidenci i, więzienia.
Nie mogli jednak zasnąć, jakgdyby leżeli na rozżarzonych węglach. Głośniejszy dzwonek tramwaju, gwałtowniejszy sygnał auta, donośniejsze wołanie dorożkarza napinały ich nerwy, nie pozwalając zmrużyć oka. Ogarniał ich niepohamowany lęk.
A obok straszliwych wizyj, przed oczyma Mory-