Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/206

Ta strona została przepisana.

ca stawał obraz urodziwej Anieli, która ze łzami w oczach, błagała go o ratunek dla Janka...
Zmysłowy, zadowolony uśmiech zakwitł na twarzy Moryca, ale znikł natychmiast. Nie chce myśleć o Anieli. Nie znosi kobiet. Długie lata, które spędził z winy kobiety w więzieniu Sing-Sing zakorzeniły w jego psychice nienawiść dla rodu niewieściego. A jednak...
Po zniknięciu postaci Anieli, jakby przez mgłę zaczęła się wyłaniać w jego wyobraźni postać Janka. Widział go złamanego, zakutego w kajdany, błagającego o pomoc. Przypomniał sobie dni „szczęścia i nędzy“, jakie spędzili razem w czasie trwania wiernej spółki. Moryc uświadomił sobie teraz po co przybył do Polski i zimny pot oblał go od stóp do głów. „Kto wie — prześladowała go myśl — co mnie tu czeka... Pzybyłem tu by ratować, a zdaje się, że sam dostanę się w pułapkę. Tutejsi przestępcy nie podoba ją mi się. Są zbyt naiwni, a ich mózgi pracują ospale. To nie ludzie interesu, jak my „Amerykanie“...
I znów wypłynął w jego wyobraźni obraz Anieli. Pragnął mieć ten obraz jaknadłużej przed oczyma. Przeszywały go dreszcze... „Musi być moją!“ — wyrywa się nagle z jego piersi. Ale wnet skarcił same go siebie: „gdzie twój honor złodziejski?... Wszak to narzeczona Janka! Nie... My, Amerykanie, nie jesteśmy tacy podli...
Zmęczony, wyczerpany zasnął z nawpół przymkniętymi oczyma. A we śnie dręczyły go koszmarne wizje.

ROZDZIAŁ XVII.

„Klawy Janek“ zrezygnował już niemal z ucieczki. Jego dotychczasowe doświadczenie pod tym względem i plany ułożone w czterech ścianach celi okaz-