Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/208

Ta strona została przepisana.

wanie nowego „dzieła“ Janek nie wytrzymał i parsknął takim śmiechem, że kilku urzędników się zbiegło: sądzili, że więzień postradał zmysły. Tego dnia przesłuchanie przeciągnęło się na długo po „apelu“, kiedy to więźniowie musza się natychmiast układać do snu. Gdy Janek wrócił do celi, był tak znużony, że nietknął nawet „kolacji“, którą pozostawiono dlań w menażce.
Bezsilny, złamany fizycznie i duchowo zasnął twardym snem i nie słyszał nawet „kontroli“ którą każdej nocy dokonywano wyłącznie w jego celi.
Gdy leżał pogrążony we snach, poczuł naraz ciężką rękę na ramieniu. Nie zbudził się jednak, tylko przewrócił na drugi bok. Dostał jeszcze jednego szturchańca. Janek gwałtownie usiadł na posłaniu. Ktoś szepnął mu do ucha. Janek wybałuszył oczy. Teraz dopiero odzyskał świadomość.
— Sz... cicho!... zasłonił mu usta ręką nieznajomy, ubrany w mundur strażnika więziennego.
„Klawy Janek“ schwycił go za rękę, jakgdyby się chciał przekonać, czy to sen, czy prawda.
— Sz... Cicho!...
Janek poczuł, że przybyły wsuwa mu do ręki paczkę...
— Bądź ostrożny!... Zabierz się jeszcze dziś do roboty — ostrzegł go po raz drugi głos strażnika po czym przybyły szybko znikł z celi, zamykając za sobą drzwi.
Przez chwilę Janek siedział nieruchomo z paczką w ręku, nie rozumiejąc jasno co się dzieje. Naraz zerwał się z posłania. Jednym skokiem wdrapał się na wysokie okno i przy świetle ulicznej latarni eletkrycznej sprawdził zawartość paczki...
Serce waliło mu, niby młotem, z nadmiaru radości, gdy poczuł w rękach zminą stał brauning Małe zawiniątko kul rewolwerowych zrodziło w nim ty-