Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/210

Ta strona została przepisana.

Na rogu, po prawej stronie, w kącie, nad parkanem, zwisać będzie wąż.
Nasz parol brzmi: Mars

Czekamy...“

Ale oto rozległy się echa ciężkich kroków straży więzienne]. Te pełne trwóg; uderzenia wyrwały go momentalnie z ekstazy, w którą popadł. W mgnieniu oka runął na posłanie i naciągnął na głowę koc. Jego wyostrzony słuch podchwycił szmery u drzwi celi. Serce omal nie pękało mu z przerażenia. „Zagalopowałem się” — karcił siebie teraz w duchu, ściskając w gorącej dłoni zimną stal browningu.
Kroki „menty“ poczęły się oddalać od jego drzwi bo zapewne chodziło tylko o kontrolę zamka. Odetchnął z wielką ulgą.Teraz mógł rozważniej obmyśleć, co ma uczynić.
„Nigdybvm w życiu nie pomyślał, że z tego Kowalskiego przekupna dusza — rozmawiał Janek z s mym sobą. — Uważałem go za najsurowszego klucznika. A tu naraz…”
Ale już po chwili „Klawy Janek” potrząsnął silnie głową, jakby chciał odpędzić od siebie niewłaściwa rozmyślania. Musiał teraz skoncentrować uwagę na planie ucieczki.
W ciemnościach tulił do siebie podobiznę Anieli, u której szukał teraz podniety i odwagi w wykonaniu ryzykownego przedsięwzięcia. A wszak teraz decydują się jego losy; śmierć, albo życie, wolność, albo powolne konanie, do czasu wyznaczenia egzekucji...
Ach, gdyby mógł teraz tak odrazu zabrać się do roboty! I żeby tak nie trzeba było czekać do jutra w nocy!
Minuta wydawała mu się teraz wiecznością.
Echa donośnego chrapania więźniów napełniają-