Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/211

Ta strona została przepisana.

cego gmach więzienny drażniły jego napięte nerwy i wytrącały z równowagi.
Na nic nie przydało się nadsłuchiwanie, czy strażnik więzienny nie stoi gdzieś w pobliżu, czy nie posuwa się bezszelestnie w gumowych pantoflach. Głośne chrapanie zagłuszało te ledwie dosłyszalne szmery.
Cicho i zwinnie Janek wślizgnął się, niby wąż, w górę, do zakratowanego okna; ostrożnie zbadał całość i szukał „rozwiązania“: od którego miejsca rozpocząć pracę. Nerwowo biegały jego palce po ciemnej kracie, próbując ich siłę wytrzymałości. Wreszcie doszedł do wniosku, że najlepiej będzie, gdy zacznie podpiłowywać kratę od dołu, gdzie krata wchodzi w szeroką żelazną sztabę. Jako fachowiec wykombinował tak, by kratę trzeba było piłować tylko w jednym miejscu i to w ten sposób, by wewnątrz celi miejsce piłowania było niewidoczne.
Znów rzucił się na posłanie, uprzednio „zatopiwszy“ rewolwer w sienniku. Na szczęście ubiegłego dnia przeprowadzono gruntowną rewizję w jego celi. Był spokojny i wierzył, że tak prędko drugiej rewizji nie dokonają. Ufał, że broń może „przemelinować“ w sienniku.
Najbardziej podniecała go myśl zabezpieczenia podpiłowanej kraty, by nie została spostrzeżona przez „menty“ w czasie kontroli...
Po upływie pewnego czasu Janek znów ześlizgnął się ze swego łoża. Nadsłuchając przez dłuższą chwilę, nabrał przekonania, że w miarowym chrapaniu więźniów kryje się spokój w więzieniu. Zabrał się do wypróbowania „włosu angielskiego“. Umiał się świetnie obchodzić tym narzędziem. Towarzysze jego nie zapomnieli nawet załączyć mu kawałka tłuszczu. Nasmarował uprzednio miejsce, które miało być „operowane“ i przystąpi do ryzykownego dzieła.