Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/212

Ta strona została przepisana.

Otulony w czarny koc, by nie być spostrzeżonym z zewnątrz celi, z największą zręcznością i bezszelestnie zatapiał „włos angielski“ coraz głębiej w kratę.
Ale naraz z korytarza dobiegły go raptownie kroki. Odniósł wrażenie, jakby twardym butem deptano po jego głowie. Serce rwało się i pękało ze strachu. Nie mógł uczynić najmniejszego ruchu. Skamieniał. A kroki stawały się coraz donośniejsze, szybsze...
Kurczowo trzymał się parapetu okna. Ledwie zdążył oderwać rękę od nadpiłowanej kraty, gdy wtem silne uderzenie rozległo się pod jego drzwiami.
Ileż to takich tajemniczych wypadków naliczyć można w więzieniu? Wystarczy, by gdzieś w celi więziennej ktoś uderzył nieostrożnie w mur, a sąsiad w drugiej celi staje przed zagadką, i jego fantazja zaczyna usilniej pracować... Albo niech więzień przez nieostrożność w czasie snu nogą wywróci stołek, na którym układa się odzież, a odgłos huku wprawia wszystkich w stan podniecenia.
Janek wnet się uspokoił i zabrał do kontynuowania rozpoczętej pracy. Zamienił „włos angielski“, trzymany w ręku na inny, świeży i ostrzejszy. Coraz głębiej wrzynał się „włosem“ w metal, niby w twardy ser szwajcarski.
Ciemności nocy ustępowały pow7oli zbliżającemu się świtowi. Szare mury więzienne coraz ostrzej rysowały się w pierwszych przebłyskach wschodzącego słońca. Janek musiał przerwać robotę. Zdążył dorowadzić kratę do takiego stanu, jaki sobie wymarzył.
Zadowolony i zarazem niespokojny, ułożył się do snu. Ale sen nie przychodził. Myśli jego krążyły dokoła jutrzejszej ucieczki. Jak urządzić się, by pod