Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/221

Ta strona została przepisana.

cvi, uświadomił sobie, że czeka go jeszcze osiem godzin pobytu w celi. Dopiero o 2 w nocy miał stąd zwiać.
Janek rzucał się niespokojnie na posłaniu. A gdy zegar więzienny wybił godzinę dziewiątą wieczkiem, krzyknął z bólu:
— Jeszcze cztery godziny!
Więzienie zaległa niezmącona cisza. Nawet donośne zazwyczaj chrapanie więźniów, tej nocy, jakby na zło, ucichło. To jeszcze silniej podniecało Janka. By przedrzeć śmiertelną ciszę, głośno chrząknął. Wielokrotne echo przebiegło dziedziniec więzienny i zamarło gdzieś w kącie...
Janek, wyostrzonym słuchem podchwycił ciche kroki nocnego strażnika i natychmiast rzucił się na posłanie. Rozległ się zgrzyt przekręcanego kontaktu i zabłysło światło. „Wizvterka“ we drzwiach została odsunięta. Szare, niby kocie oko, wsunęło się przez otwór i przejrzało celę na wylot, by po chwili, zniknąć w ciemnościach, które znów zaległy dokoła.
Teraz „Klawy Janek“ był pewny, że tak prędko zdradzieckie oko klucznika tu nie zajrzy. Wstał z łóżka i położył rewolwer na stół. Zegar wybił godzinę dwunastą w nocy.
„Klawy Janek“ ujrzał, jak nastąpiła zmiana warty pod oparkanieniem więzienia, przy czym rozprowadzający posterunkiem oświadczył:
— Miejcie na uwadze cele 103 i 230.
Janek wyciągnął stąd logiczny wniosek, że nie jest tu wyjątkiem i że w tym więzieniu mają jeszcze jednego na oku.
Znów opanowało go uczucie zwątpienia. Wszystko wypadało mu z rąk. Pożerała go gorączka czynu. Z wielką rozkoszą napił się zimnej wody. Uczucie zimna przywracało mu spokój. Zabrał się do pracy.