Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/23

Ta strona została przepisana.

Aniela przysłuchiwała się rozmowie i nie rozumiała jeszcze, o co im chodzi. Słabo znała żargon, którym posługiwali się ludzie nocy w rozmowie.
—Co tu począć? — zawolał Felek, — A może?…
Antek nie dał dokończyć zdania i zatkał mu usta ręką.
— Zamknij „jadaczkę“… Słyszysz… Wszystko, ale nie to… — wykrzyknął, domyślając się, do czego tamten dąży.
— Wszystko jest możliwe w dzisiejszych czasach, odparł Felek filozoficznie.
— Ja ci mówię, żebyś się przymknął! — ryknął wściekły już Antek. — Jak śmiesz podejrzewać własnego wspólnika?…
— Nie denerwuj się tak, brachu, — odparł Felek. — Na taką okrągłą sumkę, jaka była w tece, każdyby się połaszczył.
Nie zdążył jeszcze wymówić ostatniego słowa, gdy Antek wyrżnął go pięścią między oczy. Felek upadł na drzwi, za którymi siedział Stasiek „Lipa“, zatopiony w myślach.
— Bez awantur, proszę, — zwrócił się do Antka, ściągając groźnie brwi. — Mój lokal — to nie karczma.
— Zasłużył i dostał w nos, — odparł Antek. — Na „Klawego“ nie dam gadać. Powiedział, że zwiał z forsą.
— Zwiać to nie zwiał, ale może być „zasypany“, — odrzekł „Lipa“ poważnie.
— Ale tyle forsy!… Tyle forsy!… — krzyknął Felek, ocierając obojętnie krew z nosa.
Antek spojrzał z ukosa i z żalem wyrzucił:
— Daj gęby, Felek. Dzisiaj taki dzień że zwariować można. Tyle ryzyka i pracy poszło na diabła. Sto lat nasz brat musi czekać na taki „kaber“.
— Wszystkiemu „tylatorka“ winna. Narobiła rej-