Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/231

Ta strona została przepisana.

— Słusznie. Czekam na pańską decyzję.
Profesor zaczął przechadzać się nerwowo po pokoju. W pewnej chwili odezwał się nie bez ironii:
— Według pana muszę odegrać tu rolę waszego wspólnika?
— Dlaczego od razu wspólnika? Pańska rola winna ograniczyć się do tego, by udzielić pomocy choremu. aby jaknajprędzej wyzdrowiał i mógł sam decydować o swoim losie. A my z naszej strony żywić będziemy wdzięczność.
Profesor po pewnym namyśle odparł:
— Ciekaw jestem, jak postąpicie ze mną, gdy odrzucę wasz wniosek?
— Hm... Chyba pan się domyśla, że będziemy zmuszeni zastosować środki przymusu.
— Ale panowie chyba żelujecie sobie sprawę z tego, że nie mieszkamy na odludnej wyspie, wśród ludożerców.
— Przepraszam bardzo. Jak widzę, pan profesor woli wdawać się z nami w dyskusję, a tymczasem czas nagli. Sądzę, że pobyt u nas dostarczy panu profesorowi dosyć materiału dla swoich obserwacyj psychologicznych, Teraz pragnę dowiedzieć się, czy pan zostaje u nas dobrowolnie, czy pod przymusem?
— Czyż mam inne wyjście do wyboru? — roześmiał się lekarz. — Jedyną mam tylko do was prośbę.
— Wszystkim pańskim życzeniom stanie się zadość, o ile, naturalnie nie nastręczą nam niebezpieczeństwa.
— Zapewniam was, że z mojej strony nic wam zagrażać nie będzie. Stawiam wam tylko jeden warunek.
— Mianowicie.
— Abyście panowie byli te mną szczerzy. Przez cały czas mego pobytu u was, pragnę być traktowany. Jak swój człowiek.