Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/234

Ta strona została przepisana.

ciół. Czymże się odwdzięczę?
— Wyzdrowieniem — odrzekł Krygier.
— Nie nadwerężaj sił — prosiła Aniela Janka spokojnie.
Krygier opuścił pokój chorego i zwołał kompanów na nagłe zebranie w zakonspirowanych podziemiach willi. Zebranie odbyło się w izbie bez okien, ściany były wyściełane filcem i udekorowane „pamiątkami“ różnych wypraw złodziejskich. Było to jednocześnie muzeum złodziejskich narzędzi pracy. W kącie stała kasa ogniotrwała według konstrukcji Krygiera.
— Cha, cha, cha — śmiał się Moryc — wypuściłeś go na „słowo honoru“. A czy frajerzy nam ufają na słowo?
Dyskusję tę przerwał służący, który zameldował, że przed furtką stoi pewna dama, która chce się tu dostać.
— Czy dała „cyng“? — spytał Krygier, pozostawiając uwagi Moryca bez odpowiedzi.
— Tak — odrzekł służący.
— Jaki?
— „Rej“!
— Wpuścić! — padł rozkaz Krygiera.
W kilka minut po tym obecni przywitali swoją znajomą, która ostrzegła ich w hotelu przed dokonaniem planowanego włamania. Była tak ubrana i ucharakteryzowana, że czyniła wrażenie starszej o 20 lat, niż w rzeczywistości. Ale wnet zrzuciła z siebie zbyteczną odzież i odświeżyła twarz.
Skolei przybyła przystąpiła do zdania relacji z nałożonych na nią obowiązków.
— Co uczyniłaś z mentą więziennym?
— Już jest za granicami kraju. Jeszcze wczoraj znalazł się po tamtej stronie...
— Świetnie. Ile kosztowało?