Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/240

Ta strona została przepisana.

Janek siedział obok niego i ukochanej w barze i podsłuchiwał ich rozmowę.
— Niedobrze, ta kobieto (miał na myśli swoją „brunetkę“) ściągnie jeszcze na mnie nieszczęście:
Wołkow przystąpił do przeprowadzenia ostatniej rewizji, która miała się odbyć na melinę „Bajgełe“. Spodziewał się, że tam zastanie „znajomych", którzy niejedno będą mogli mu powiedzieć. Polecił dwom uzdolnionym wywiadowcom aby pozostali w bramie, a sam udał się do meliny.
Pewny siebie Wołkow zapukał do drzwi. Przez nieco uchylone drzwi ktoś zapytał basowym głosem, zdradzającym podejrzenie:
— Do kogo i po co?
— Otwórz. To ja! Nie poznajesz mnie?
Drzwi rozwarły się i obaj mężczyźni spojrzeli sobie w oczy.
— Można się przekonać, kogo gościsz u sibie?
„Bajgełe“ bez słowa sięgnął po pugilares.
— Nie, dziś nie biorę — odtrącił jego rękę Wołkow.
— Dlaczego akurat dziś nie? Co za święto? Ca-
Wołkow energicznie pchnął go na bok, usiłując się dostać do przyległego pokoju, z którego dolatywać go gwizdy, śmiechy i krzyki rozbawionego towarzystwa. Ale „Bajgełe“ zastąpił mu drogę i jednocześnie, wsunąwszy dwa palce de ust, przeraźliwie gwizdnął. Na odgłos sygnału ostrzegawczego w sąsiednim pokoju powstała panika. Słychać było, jak ludzie skaczą po stołkach i krzesłach które przewracały się z łoskotem, Po upływie kilku chwil harmider ustał i zaległa cisza.
„Bajgełe" z pogardą spoglądał na Wołkowa.
— Czvż nie płacę ci regularnie tygodniówki?
— Zapamiętasz to sobie ty stary galerniku!
— Albo ja zapominam? — „Bajgełe“ pociągnął