Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/246

Ta strona została przepisana.

że pan przyłączy się do naszej grupy, wierzę, że z czasem stałby się pan wcale dobrym fachowcem.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Profesor podziw kawał za zaufanie.
Krygier wręczył lekarzowi kilkaset dolarów za pomoc okazaną Jankowi.
— Panowie mnie obrażają — odrzekł lekarz — Nie przyjmę żadnego honorarium.
— Profesor boi się, a nuż banknoty są sfałszowane. — zażartował Moryc.
— Nie dlatego.
— Może, że pochodzą z kradzieży — ironizował Krygier. — Więc niechaj pan wie, że wszystkie waluty przesiąknięte są potem i krwią, a kasy, z których wydobywamy pieniądze przechowują właśnie skarby gromadzone cudzą krzywdą...
— Według pana, nie ma uczciwie zarobionych pieniędzy? Przyjm pan honorarium, bo pan, panie profesorze uczciwie je zarobił.
— Ja może tak, ale panowie? Żałuję bardzo, ze moja obecność nie wpłynęła uszlachetniająco na was... I dlatego będzie lepiej, gdy się rozstaniemy. Pozwolicie że od czasu do czasu was odwiedzę.
— To będzie niemożliwe, bo jutro opuszczamy Poznań.
— Obawiacie się mnie — zauważył dotknięty profesor.
— Nie, dalecy jesteśmy od tego. Wystarczy nam pańskie słowo honoru. Uważamy jednak za wygodniejsze dla obu stron aby nasza znajomość ustała. Willę sprzedałem i już jutro ją opuszczamy — oświadczył Krvger.
Gdy profesor żegnał się z Jankiem, wszystkich ogarnęło wzruszenie, ale wraz z zamknięciem przez