Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/25

Ta strona została przepisana.

Nie naigrywaj się tak ze mnie, ojcze — odparła dumnie Aniela. — Nie on jest winien, że został przestępcą. Tacy ludzie, jak ty i podobni tobie, zrobili z niego złodzieja, — wyrzuciła jednym tchem.
„Lipa“ pozieleniał. Ledwo się opanował, aby nie rzucić się po raz pierwszy w życiu na własną córkę. Milczał przez chwilę, sapiąc ciężko, po czym, nieco uspokojony, odezwał się:
— Pięknie mówisz do własnego ojca. Jesteś sto­kroć gorsza od frajerów. Jak widzę, nie podobam ci się. Może się mnie wstydzisz?
— Nie, ciebie się nie wstydzę ojcze, — odparła zalana łzami, gardzę tylko twoimi czynami i twoim otoczeniem.
— Więc tak! — wykrzywił usta. — Gardzisz złodziejami i dlatego zakochałaś się w „Klawym Janku“.
— Serce, gdy kocha, nie odróżnia złodzieja od porządnego człowieka. Postawiłam sobie za zadanie zrobić z niego uczciwego człowieka i cel swój osiągnę. Janek pochodzi z porządnego domu, a taki człowiek wi­nien się opamiętać. Moja miłość go nawróci… — zakończyła z rozjaśnionymi oczami.
„Lipa“ zamyślił się, nie patrząc na córkę. Zbliżył się nagle do Anieli i pocałował ją w czoło.
— Ojcze!… Ojczulku kochany, — złożyła Aniela ręce jak do modlitwy. — Porzuć to przeklęte życie, sprzedaj hańbiący lokal. Zerwij z tymi ludźmi! Bła­gam cię!…
Tu wskazała z pogardą na wspólników Janka.
— Nas, proszę nie wtrącać — odezwał się Felek. — Każdy z nas chciałby zerwać z przeszłością, ale czy frajerzy się na to zgodzą?
— Właśnie — przytaknął Antek.
— Wmówiliście sobie sami, — odparła zirytowana Aniela. — Chcecie kraść, rabować, pod pretekstem