Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/258

Ta strona została przepisana.

miejscowym na czele, niepokoiła się długą nieobecnością Żarskiego. Wbrew przyrzeczeniom, że zaczekają na jego powrót lub na hasło weszli w głąb gmachu. I oni ulegli tajemniczemu nastrojowi, który panował w tym domu, ale wyciągali wręcz odwrotne wnioski. Nabierali coraz większego przeświadczenia, że ta willa nie mogła być siedliskiem zbrodniarzy. I gdy komisarz miejscowy spotkał się z Żarskim rzekł doń:
— Panie komisarzu, mam wrażenie, że będziemy mieli przykrości, gdyż lada moment zjawi się prawny właściciel i...
— Bodajby się zjawił — ironizował Żarski.
Spostrzegłszy pod łóżkiem parę pantofelków damskich, przypomniał sobie w tej chwili szczegół z pierwiastkowego śledztwa na Pawiaku na wiadomość o ucieczce Janka. Wówczas znaleziono pod parkanem, okalającym Pawiak, ślady stóp kobiecych. Daktyloskopijne odciski zostały wykonane, Żarski włożył pantofelki do swojej teczki
Ale oto naraz rozległo się za oknem wołanie jakiegoś mężczyzny.
Był to dozorca, który na widok agentów, szperających po willi, uderzył na alarm. Zaprowadzono go do pokoju, w którym przebywała „władza“.
— Jak długo pan tu służy?
— Przeszło rok czasu.
— A przed tym u koso pan był zatrudniony?
— U pana pułkownika.
— U jakiego pułkownika?
— U męża pani hrabiny.
— Jak się ona nazywała?
— Hrabina Mołdowska.
Komisarz Żarski opanował swoje zdumienie.
— Jakto, hrabina Mołdowska z Warszawy jest właścicielką tej willi?
— Nadałem do niej, że pan Krygier sprzedaje